wrz 28 2004

Umiejetnosci magii


Komentarze: 2

Podchodzac do szarej postaci bylem lekko zaklopotany.Nie wiedzialem co sie stanie.Czekalem na to co sie zaraz stanie.
-A wiec tym razem ty przyszles sie do mnie uczyc? - ciemna postac krzyknela w moja strone
Odsuwajac sie 2 kroki w tyl czulem potęgujacy sie strach.
-Ale czy jestes godzien tego? - krzyknal glosniej wyciagajac reke w moja strone
Moje cialo bezwladnie unioslo sie do gory.Nie moglem sie ruszyc i jedynie przebieralem coraz to szybciej nogami.Czulem ze jestem pod wplywem jego czarow.Jego magia trzymala mnie w powietrzu i nie chciala puscic.Stękając cicho patrzylem sie na jego czerwone oczy swiecące z kaptura.
-Uczylem wielu wspanialych wojownikow dawnej i wspolczesnej magii.A ty? jak mnie chcesz przekonac swoja osoba? - powiedzial ściskając pięść ktora odbijaja sie na mnie.Darłem sie z bolu jaki mnie przeszywal.Nie moglem sie ruszyc a ścisk ograniczal mi oddychanie.Musialem cos zrobic aby sie uwolnić.Nie wiedzialem co dlatego wspominalem moje nauki z Ewa i wszystkie slowa mojego Nauczyciela.Nie wkurzalem sie jednak z obecnej sytuacji.Zaciskajac pięsci prubowalem wytworzyc energie z mojego uwięzionego ciala.Widząc pierwsze krople krwi spływajace mi po rękach uwolnilem sie z podstepnej pułapki.
Robiąc salto wylądowalem na ziemi.Robiąc lekkie kroki ku przeciwnikowi podwijalem prawą ręke.
- Ja Dragon!!! wojownik Koracelu prosze cie o nauke i opacznośc - Pokazując mu ręke juz przestawalem panowac nad emocjami.Moje znamie w ksztalcie szmaragdu nabieralo koloru czerwonego.Musialem go przekonac co do mojej osoby dlatego kontynuowalem rozmowe - Zaklinam cie i z pokorą ponownie prosze o nauke.Znak Koracela i moje szmaragdowe serce bedą argumentami ktore potrzebujesz.Rozumiesz mnie wojowniku???
Nastala cisza a ja klekając lekko patrzylem tylko na jego kaptur.Podchodząc do mnie powoli oczekiwalem najgorszego.Czulem ze dostane zaraz z buta i mocno poturbowany padne na ziemie.Jednak on tego nie zrobil.Stając metr odemnie sciagnal kaptur i powaznym glosem powiedzial :

- Jestem tym ktorego szukasz,Makanto.Nauczyl bym cie i tak i tak.Jestes uczniem Linseya a on byl wielkim wojownikiem,z pewnoscia juz duzo umiesz.Trening zaczynamy odrazu i bedziesz u mnie cwiczyl przez caly miesiąc.Jesli zawiedziesz mnie to zginiesz.
Slyszac ostatnie zdanie krew zamarzła mi w żylach.Chcialem nauczyc sie magii ale za taka cene?Nie mialem juz wyjscia i sam nie chcialem sie cofac.
Baczne oko Makanto obserowalo mnie przez caly czas.Trening oraz nauki zaczely sie natychmiast.Znajdując sie w podziemiach katedry zgłebiałem początkowo lekture.Byla nudna i bardzo stara.Korzenie,liscie oraz łuski zwierząt mieszane w odpowiednich dawkach dawaly podobno ciekawe rezultaty.Nie bylem jednak ciekaw zadnej z mikstur.Chwilowa mikstura mlodosci,zupa z czarnych grzybkow czy zupa nasycenia to nie byly produkty moich marzen.Bardzo chcialem nauczyc sie czarowac i stwarzac rzeczy z niczego.To wszystko mialo szybko nastapic poniewaz uczylem sie pilnie.Ksiazki pierwsza po drugiej wnikala we mnie a to raz z nudow a to raz z ambicji.Po tygodniu czytania zaczelismy czarowac.Początkowo zwykle czary pierwszego stopnia nabieraly sily w moich rekach.
- Czar zapomnienia dla smiertelnika jest juz troche bardziej skomplikowanym czarem dlatego patrz uwaznie.Nie chce zebys kolejny raz sie pomylil podczas wymowy - mowil do mnie czarodziej - Kierując swoja ręke na smiertelnika musimy glosno i wyraznei wypowiedziec slowa Masfser Moksar.Smiertelnik przestanie pamietac wszystko co sie stalo w danym dniu.Jesli jednak chcemy zeby zapomnial on wiecej niz jeden dzien musimy wymowic zaklecie pare razy.Zrozumiales?
- Mysle ze tak - powiedzialem do niego pewnie i wyraznie
- No to bedziesz mial dzis mozliwosc wykazania sie.Puszczam cie na miasto w poszukiwaniu smiertelnikow do treningu.Masz na to caly dzien wiec przed porankiem chce cie widziec znowu tutaj.Powodzenia Dragonie - odpowidzial do mnie odchodząc do swoich wielkich i starych ksiąg
Ruszylem po kwadransie w trase.Musialem wrocic do wioski a z tamtąd do najblizszego miasta.Bardzo zalezalo mi zeby dojsc tam wczesna noca by pod osłoną kroku cwiczyc swoje nowe umiejetnosci.Kierujac sie autostrada oswiecalem wszystko zimnym ogniem ktory nie palil a zwiekszal moje pole widzenia.Zwiekszajac tempo w polowie drogi skoczylem to pierwszy lepszy samochod dostawczy.Ukladając sie do lekkiej drzemki przespalem 3 kwadranse.Wstajac juz bylem w miescie na platnym parkingu.
Zeskakujac z ciezarowki zwinnym ruchem zblizalem sie do wyjscia gdy nagle zaatakowaly mnie 3 duze psy chcące z pewnoscia zalapac sie na jakis obiad.
-Co ty tu robisz? - powiedzial z daleka straznik parkingu.
-Ja ? - spytalem glupio.

 

za-zycia : :
29 września 2004, 03:29
ja sie podpisuje pod Kamilka , swietnie napisane ! podobaja mi sie takie czary , twoje czary slowami ! zycze dobrej nocy bo Ania juz odpada :-*
28 września 2004, 22:03
świetne:) dzis juz nic więcej nie powiem-nieprzytomna jestem.

Dodaj komentarz