wrz 14 2004

Czarna postac mojego przeciwnika


Komentarze: 1

Na początku uroda Ewy mnie troche peszyla.Jednak podczas naszym dluzszych rozmow zaczalem sie przyzwyczajac do jej zawsze usmiechniętej buzi.Byla dla mnie jak najlepsza przyjaciolka ktorej zawsze moglem zaufac.Pierwsze dni naszej nauki byly dla mnie jak i bardzo trudne tak i bardzo ciekawe.
- Dobrze Drago.Teraz nauczymy sie atakowac z wyskoku.Wazne jest abys po wykonaniu tego nauczyl sie tez atakowac z saltem.
Jej slowa tak cieple i spokojne trafialy do mnie bez problemu.Jednak moje umiejetnosci nie rosly tak szybko jak bym chcial.Po pierwszym dniu nie mialem sily ruszac sie.Moje cialo bylo cale podrapane i powyginane.Lezalem na kanapie w bezruchu kiedy to Ewa podeszla do mnie.
- Odwroc sie i nie licz na za wiele.Zrobie ci masaz ktory postawi cie na nogi.Jesli nie bedziemy czesto cwiczyc nie osiągniemy celu.
Ostatkiem sil odwrocilem sie na druga strone.Jej ręce zaczely delikatnie masowac moje cialo.Nie czulem juz bolu tylko wzrastajaca chęc do zycia.Jakby przez jej ręce przeplywala energia lecząca moje cialo.Bylem w wielkim blogostanie.Po 20minutach znowu gotowy do treningu zaczalem cwiczyc.Ewa wpatrujac sie we mnie podawala coraz to wiecej wskazowek.Przez wiekszosc czasu tylko ja cwiczylem.Coraz to nowsze ruchy wpajałem z czasem do glowy.Dni liczylem juz patrzac tylko na zachody slonca.Nie wiedzialem ktory jest i ktora godzina.Nie bylo to juz dla mnie wazne.Byc najlepszym i jak nawiecej sie od niej dowiedziec na temat walki.To ciagle bylo dla mnie wazne.Pot mi czesto lecial z czoła jednak nie dalem za wygrana,trenowalem i trenowalem.
Ewa ciagle pokazywala mi nowe techniki.Czulem sie jak Neo w matrixie ktory skanował do swojego umyslu coraz to nowsze techniki walkii.Wszystko to zaczelo nabierac nieziemskiego sensu.Moj szmaragd sie zaczal uaktywniac.Po okresie tygodnia moje rany zaczely szybciej sie zrastać.Walka jakiej sie nauczylem nabierala coraz to nowsze i bardziej skuteczne formy.Sila jaka posiadalem ciagle sie powiekszala.
8 dzień byl niewybały.Po paru godzinach snu zaczalem jak zwykle szlifowanie kunsztu.Chcąc sprawdzic moja sile walczylem sam ze soba.Nabierajac wielkich prędkosci przeskaiwalem skały atakując swoj cień.Jednak to bylo dla mnie za proste.Zaczalem rozłupywac betonowe skały jakby byly z tektury.Caly czas mysląc o cenu jaki mi jest pisany trafialem coraz to mocniej.Coraz szybciej wykonywalem wpajane mi przez ostatni czas czynnosci.Słysząc oklaski zatrzymalem sie odwracajac wzrok ku Ewie
- Bravo.Widze ze przyspieszmy troche dalszy etap.Chcesz walczyc i sie wykazac a wiec walcz.
Ewa nie czekajac dlugo stworzyla okrąg.Przypominal jakby czarna dziure w malym wydaniu.Po chwili z otworu wyskoczyl dziwny wojownik bez twarzy.
-Co to jest do cholery ? -glosno zakrzyczalem
Czarna postac jak z horroru zaczela mnie atakowac.Jednak ja z latwoscia odpieralem jej ciosy.Ewa powaznie ogladajac walke sledzila nasze ruchy.Skupiony na walce bilem sie dalej.Wojownik nie dawal za wygrana uderzajac coraz mocniej.Sam nie zostajac mu dluzny kierowalem coraz to dokladniejsze ciosy na jego glowe.
Często spychany na dalsze pozycje przygniatalem go wyskokiem do ziemi.Metalowa konstrukcja calego hangaru ledwo wytrzymywala nasze eskapady.Przeciwnik mimo iz dostawal niezle ciosy caly czas sie podnosił.Mial technike walki inna od mojej,bardziej dopracowana lecz słapszą.Caly czas zadziwiala mnie jego niewyczerpywalna sila.Bylem zdumiony ze mimo wielu upadkow na ziemie podnosil sie z wielka łatwoscia.Po 2godzinach moja Trenerka odwołała dziwnego stwora z czarnej dziury.Nie wiedząc co zaszło zaczela sie rozmowa na temat tego calego zajścia.
- Co to bylo? czemu nie moglem tego czegos pokonac mimo mojej wiekszej sily? - podchodząc do Ewy zaczalem pytac
- To byl magiczny stwor stworzony przez magiczny okrąg ciemnosci.Jego niewyczerpalna sila pomaga wojowniką doskonalic swoje umiejetnosci walki.Gdybyś mial miecz z łatwoscia bys go pokonal przecinajac jego cialo.Jednak nie tego sie uczymy w tym momencie.Potwor z czasem bedzie nabieral silniejsze formy by ci sprostać.Dlatego ty tez musisz wytrwale cwiczyc.Idziemy teraz na miasto,musze ci kupic nowe ciuchy oraz jedzenie poniewaz zostal nam jeszcze niecaly tydzien treningu.Pokarm bedzie ci bardzo potrzebny zeby nabrac energi.Chodz.
Ruszylismy w dalsza wedrowke.Nie rozmawialem z opiekunka porządkujac mysli w glowie.Po paru minutach zorientowalem sie ze nie idziemy do miasta ktore znam.Idąc w strone ciemnego lasu omijałem wieksze kamyki na drodze.Nie chcąc pociąc sobie znowu nog chodzilem bardzo ostroznie.Mijając ostatni duzy kamień doszlismy do klasu.Byl sporych rozmiarow jednak widzialem o wiele wieksze.Drzewa byly rozłożone rowmnomiernie dlatego początkowo latwo bylo nam sie dostac do srodka.Ewa prowadząc mnie doszla do starych krzaków z porzeczkami.Skąd w lesie porzeczki? myslalem cichutko.
Widząc narysowany przez nią krąg gestownie zrozumialem mam wejsc do srodka.Tym razem bylo to przezroczyste kolo ktore posiadalo jedyne ramki.Przypominajac sobie dziwnego stwora zawachalem sie a potem szybko skoczylem do środka.Wirujący tunel przenosil mnie w głąb ziemi.Czułem krople ziemi spływajace na moje plecy.Po chwili wyskoczylem z otworu.Nie udalo mi sie niczego zobaczyc gdyz po wyskoku zostalem uderzony w glowe jakimś twardym narzędziem.Stracilem przytomnośc padając na ziemie.

za-zycia : :
ariana
14 września 2004, 21:04
A mówiłam, że to ma coś wspólnego z matrixem? :D

Dodaj komentarz