wrz 16 2004

Podroz do stolicy


Komentarze: 0

Caly obladowany plecak byl dla mnie jak piorko.Czulem sie lekko jak nigdy dotad.Kierując sie na polnoc chcialbym dotrzec do stolicy.
Wybralem bardziej wiejskie drogi gdyz duza ilosc ludzi zdradzila by moje zdolnosci.Podczas drugiej nocy nauczylem sie rozpalac ognisko za pomoca rąk.Pocierajac ręke i ręke wytwarzalem mała kulke mocy ktora rozpalala ogień w kontakcie z drewnem lub jakims latwopalnym tworzywem.Spalem zawsze pod golym niebem poniewaz namiot za duzo by mi zajmowal miejsca w plecaku.Cwicząc coraz to kolejne techniki w myslach popijalem duzo plynów.Czasem wspominalem Ewe i Linseya ktorzy teraz gdzies siedza wykonując swoje codzienne zadania.W nocy bylem w stanie zobaczyc o wiele lepiej niz zza zycia zwyklego smiertelnika.Widząc sowe atakujaca mysz ćwiczylem wzrok.Chcąc,niechcąc aby nie stracic formy wiekszosc czasu podczas podrozy spedzalem na trenowaniu sztuk walki.Nad strumykiem,na drzewie i na kamieniach cwiczylem nowe kopnięcia i uderzenia.Łańcuszek dany w prezencie przez Linsa nie mial prawdopodobnie zadnych specjalnych wlasciwosci.Jako ozdoba wkomponowywal sie w moje specjalne ubranie.Czwartej nocy gdy jak zwykle nocowalem kolo lasu zobaczylem smiertelnika podązającego w moja strone.Mial na sobie gruby sweter oraz krotkie szare spodenki.
- Witam.Czy za przeproszeniem moglbym sie dosiaść do ogniska? zgubilem sie na grzybach i troche zmarzłem - spytal grzecznie
Widząc Czerwono-Blękitną aure przybysza zgodzilem sie dajac mu troche zupy w menażce.Z rozmowy dowiedzialem ise ze uw osobnik jest kierownikiem w jakies wiekszej filmie zajmujacej sie produkcja piwa.Chcąc troche odpocząc od smogu i swojej jakze wielce upierdliwej rodziny wyjechal tutaj na wypoczynek.Nasza rozmowa skonczyla sie na moim opowiadaniu o wczesniejszych zyciu.Z rańca wyruszylem dalej w droge.Niczego nieswiadomy facet kierujac sie moimi wskazowkami ruszylem w strone poludnia.

Początkowo zaczalem myslec o rodzinie.Jednak widząc pierwsze budowle stolicy moje wspomnienia zostaly rozwiane.
Wielki ruch oraz korki towarzyszyly porannemu spoleczeństwu.Chcąc uzupelnic zapasy skoczylem do pierwszego wiekszego sklepu.Kupilem wszystko co tylko sie dalo zmiescic do plecaka.Ruszajac dalej poznalem w tlumie kolejnego Koracela z czarna dusza.On widząc mnie wzdrygnal sie i chcąc uciec zmienil kierunek drogi.Jednak nie udalo mu sie to na dluzsza mete gdyz po chwili zlapalem go w swoje ręce.
- Nie zabije cie.Chce tylko wiedziec gdzie tutaj macie spotkania? gdzie sie spotykacie?!? - poczatkowo spokojnie mowiac krzyknalem
- Klub Helkel przy dokach.Prosze mnie juz puscic,ja mowie prawde. - cichym glosem odpowiedzial
Wydawal sie na zwyklego Koracela nie umiejącego walczyc ani bronic sie.Prawdopodobnie jego ciemna dusza wziela sie z licznych oszust podatkowych i defraudacji.
Ruszajac dalej wstąpilem do najblizszej gospody gdzie moglem spozyc syty obiad.Widząc co jakis czas wzrok smiertelnikow na sobie nie bawilem sie dlugo z obiadem.Ubierajac czapke z daszkiem ruszylem dalej zatrzaskujac za soba drzwi lokalu..Klubu Helkel nie szukalem zbyt dlugo.Po niedlugim czasie stalem juz przed drzwiami czekajac na odpowiedni moment by wejsc.Widząc Koracela z ciemna aura opuszczajacego pomieszczenie wszedlem do srodka.Zamawiajac piwo zaczalem sie delikatnie rozgladac po calym lokum.Przy calej sali czarnych dusz i paru nowych nie widzialem zadnej znajomej twarzy.Początkowo zachowując spokoj dopijalem piwo do konca.Jednak slysząc lekkie szepty osob patrzących w moja strone myslalem tylko o ucieczce.Barman wydajac reszte za piwo wręczyl mi plakat.Bialy kawalek papieru nie bacząc na innych szybko powędrowal do mojej lewej kieszeni.Wstajac od baru kierowalem sie juz tylko do wyjscia.Zręcznym ruchem przewracajac ochroniarza wybieglem na zewnątrz.
- Łapać go - krzyknal jeden z szarych Koraceli
Biegnac szybciej od pościgu ukrylem sie w pobliskiej kamienicy.
Tą noc przespalem w tawernie z glową polozoną na stole.
Wstajac rano niezbyt wiedzialem co sie dzieje.Duzy bol glowy nie pozwalal mi ponownie zasnąc.Zamawiajac Kawe razem ze sniadaniem siegnolem do lewej kieszeni.
Na plakacie ktory dal mi barman byl napis ,, Turniej sztuk walki nowych'' data 25 Sierpnia
czyli patrząc na kalendarz jutro.Dla zysku i sławy postanowilem zawalczyc o wygraną.Zjadając ostatni kawalek jajecznicy zamowilem pokoj.
Jutro walka dlatego tez powinienem dzis dobrze odpocząc-Mowilem do siebie przekonywująco
Kładąc sie na łóżku nastawilem budzik.Lekkie sloneczko wpadajace przez okno oswietlalo moją twarz.Usypiając szybko doczekalem kolejnego dnia.

za-zycia : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz