Komentarze: 0
Ostatni przeciwnicy na turnieju juz nie byli tacy silni jak myslalem.Biorąc nagrode jako zwyciestca turnieju dlugo nie siedzialem w hangarze.Wychodząc spotkalem jednego z organizatorow ktory jak reszta byl ubrany w czarna peleryne i dziwne lancuszki na rękach.
- Witaj Dragonie.Imponująca walka.Naprawde - powiedzial do mnie przyblizajac sie powoli
- Tak Pan mowi? - spytalem grzecznie
- Wiem co widzialem.I mow do mnie Rand -zasmial sie spokojnie - Mam dla ciebie jeszcze jedna nagrode.Oto bransoleta ognia.Jesli bedziesz kiedys chcial jej uzyc poprostu skup sie na ogniu jaki zaraz wyplynie z twojej ręki.To jest bardzo proste jednak na wymaga chwili skupienia.
- Ja nie moge tego wziac.Zabilem w koncu czlowieka
- Zabiles go w obronie wlasnej na zasadach turnieju.W dzisiejszych czasach zabijanie Koraceli niestety nie jest juz tak ostro karane jak kiedys.Ale mam nadzieje ze nie martwisz sie tak smiercia przeciwnika.Masz i wez to poniewaz ten prezent napewno ci kiedys pomoze w trudnej sytuacji.
- Jestem obojetny jesli chodzi o jego smierc.Dziekuje i mam nadzieje ze widze w Panu nowego przyjaciela
- Kiedys sie jeszcze spotkamy dlatego trzymaj ta chwile w pamięci.Licze ze jezcze o tobie uslysze na swiecie.
Mowiac to odszedl w drugą strone uliczki.Zakladajac zlota bransolete ruszylem szybko w strone mojego lokum.Chcialem juz tylko walnąc sie na lozko i obmywajac krew delektowac sie piwem.Wchodząc do gospody nie uniklem wielkiej sensacji jaka przyszla razem z moim przybyciem.Pare osob chcialo dzwonic na policje widząc moje cialo z lekka ociekajace krwia.Jednak ja wymigując sie szybko wlecialem do pokoju.Tam juz spokojnie doczekalem rana.Myslac o wczorajszym dniu oraz o pieniądzach jakie wygralem za turniej czulem sie o wiele pewniej.Moja koszula byla bardzo rozdarta dlatego musialem kupic nowa.Odwijajac ostatni opatrunek uslyszalem stukanie do drzwi.Lekko uchylajac drzwi zobaczylem chlopaka 18letniego.Mial ze soba przesylke oraz czapke Kurier Express.
- Mam dla Pana przesylke od niejakiego Linseya.Prosze tu podpisac - glosno mowiac podal mi kawalek kartki do podpisu
Zdziwiony wzialem przesylke i natychmiast ja otworzylem.W srodku znajdowalo sie biale pudelko zamykane na klamre.Otworzylem je znajdujac nowa koszule,pas oraz kartke o nastepującej tresci :
Dobrze sie spisales.Pierwsze starcie z przeciwnikiem i swoimi slabosciami masz juz za sobą.Pamietaj jednak ze to dopiero poczatek wszystkiego.Linsey.
Czytajac to nie moglem sie zorientowac gdzie Lins mogl byc kiedy ja walczylem.Wszystko bylo pozamykane jednak on mnie widzial i widzial jak walcze.Z usmiechem na twarzy ubralem nowa koszule.Byla podobna do mojej starej jednak wydawala sie troche bardziej luzna.Pas jaki sobie zapialem byl zupelnie normalny.Oprucz smoka narysowanego na przodzie niczego nadzwyczajnego nie udalo mi sie dostrzec.
Gdy wybila pora obiadowa zeszlem na dol na posilek.Barman jak glupi wpatrywal sie na mnie.Nie speiszylem sie zbytnio z jedzeniem posilku.Gdy wyszlem z gospody nie bylo juz tak milo jak wczesniej.Czekalo na mnie 4 Koraceli.Tych samych co mnie gonili niedawno podczas wizyty w klubie Helkel.