Najnowsze wpisy, strona 3


wrz 12 2004 Nowa moc i nowe mozliwosci
Komentarze: 1

W domu czas lecial bardzo wolno.Moj brak ochoty do nauki przejawial sie coraz czesciej.Marzenia o byciu wielkim wojownikiem zapelnialy moja cala glowe.Tak sie jeszcze czesto zastanawialem czemu wlasnie ja.Co by sie stalo gdybym wtedy nie wyszedl na balkon.Dalsze zycie nie byloby tak ciekawe ale czy to nie ma jakis duzych minusow.Moze nawet nie dozyje 30lat tylko zostane zabity przez innego wojownika.Gdy minely 2 dni czekalem na Linseya jednak nie pojawil sie.Caly czas dziwila mnie postawa rodzicow ktorzy jakby wiedzieli co teraz przezywam i chcieli mnie wspomoc duchowo.Minely 2 dni i skoro juz nogi mialem znowu sprawne wypadalo by pojsco do szkoly.A wiec ubralem sie w czarne spodnie oraz biala koszulke i wyruszylem do szkoly z pelnym plecakiem ksiązek.Od 1dnia przemiany nauczylem sie juz panowac nad darem widzenia duszy.Wchodzac do sklepu,autobusu widzialem normalnych ludzi takich jak zawsze.Ich aury byly dla mnie widoczne tylko i jedynie wtedy gdy ja chcialem je widziec.

W szkole nie bylo zadnych wiekszych zmian.Nauczycielki jak zawsze wyciskaly z nas ostatnie komorki muzgowe jakie nam zostawaly.Podczas przedostatniej lekcji wyszedlem jak zawsze na dwor z kolegami z klasy.Byl piekny wieczor a cieply wiatr dodawal jeszcze klimatu.Siedlismy na lawkach przy szkole.Wtedy to zobaczylem Linseya stojącego kolo czerwonego samochodu.Biala peleryna i nietypowy wyglad,to musial byc on.Nie namyslajac sie zbyt dlugo ruszylem w jego strone.

- Witam ponownie Dragonie.Dzisiaj twoj trening a raczej wizyta u pewnej osoby zacznie sie od teraz.Chwyc moja ręke i przenosimy sie na miejsce spotkania.

Nawet chwile to nie trwalo kiedy to juz bylismy w jakims nowym budynku.Otworzylem oczy i zobaczylem nowo wymalowane sciany duzego pomieszcznia.Lecz oprucz nich nie bylo niczego innego.
-Cholera to nie tutaj.Lecimy dalej w calkiem inne miejsce - powiedzial skfaszony Linsey.
Tym raz podczas teleportacji poczulem dziwny powiew zimnego powietrza.Nie przejmujac sie dlugo zaczalem sie rozgladac ponownie.Tym razem przenieslismy sie na dach 10pietrowca ktory jako jedyny wyroznial sie swoja wielkoscia w tym rejonie.Oprucz nas byla jeszcze jedna osoba.Kobieta w srednim wieku ubrana w stara szara koszule i w czarnej spodnicy.Nauczyciel pchnal mnie lekko dajac mi do zrozumienia zebym do nie podszedl.Tak tez zrobilem nie czujac zadnego zagrozenia.
- Mloda krew ktora dolaczyla do nas.Duzy potencial ale straszny leń.No niezle ale nam sie trafilo - powiedziala z usmiechem - Nie martw sie,nie jestem zla kobieta.Tak jak i Linsey mam za zadanie ci troche pomoc w twojej drodze.Usiadz w czarnym kręgu i zamknij oczy.
Co kobieta kazala tak tez zrobilem.Widzac jej skupioną postac zamknalem oczy i zaczalem myslec o moich marzeniach.O checi zostania wielkim wojownikiem ktory bedzie chwalony przez wsze czasy.Nagle zrobilo mi sie duszno.Otworzylem powoli oczy i widzac przed dobą promienie otaczajace okrąg wzdrygnalem sie.Moje cialo nie chcialo sie ruszyc mimo iz tak bardzo pragnalem ucieczki.Szmaragd ktory mialem w sobie zaczal mnie palic.Koszulka ktora mialem na sobie po chwili rozdarta przez promienie opadla z mojego ciala.Nabieralem mocy,nabieralem sily.Chcialem krzyczek i wyc z rozkoszy jaka otrzymywalem.Sila wprost niepojęta opetala cale moje cialo.Bylo mi tak dobrze oraz tak gorąco.Tatuaz na rece w ksztalcie szmaragdu zaczal zmieniac kolor na czerwony.Wprost jakby byl napędzamy ta cala energia.
Zaczalem krzyczek i zaciskac mocno pięsci.Energia otaczajaca moja postac weszla cala we mnie.Czas niezwyklej zabawy sie skonczyl.
- Co to bylo? to piekne uczucie dajace sile przenosic gory - zdumiony krzyknalem
- Wyzwolilam troche sily ktora posiadasz.Lecz taki zabieg nie bedzie trafial ci sie codziennie.Przemysl dzisiejszy dzien i pamietaj ze tego czego doznales moze byc o wiele wiecej.
- Moze byc tego wiecej.Jak to mozliwe?
- Cialo ludzkie moze caly czas sie ulepszac.A szmaragd dodatkowo dodaje nam nowe umiejetnosci.
- Kiedys ci go jeszcze przyprowadze Jovito.W tym momencie musimy juz ruszac - powiedzial Linsey i chwycil mnie za ramie.
- Jak zawsze oszczedny w slowach i zapracowany.Do zobaczenia
Po przeniesieniu sie znowu do Hangaru Lins zaczal tlumaczyc mi podstawy treningu.Mialem teraz sam cwiczyc by w pelni opanowac nową moc.Nie chcialem prowadzic dluzszej rozmowy z nauczycielem dlatego tez szybko sie z nim pozegnalem i ruszylem w strone betonowych blokow.Po zabraniu prowiantu skladajacego sie glownie z sucharow zabralem sie za tygodniowy trening.Linsey zdziwiony odszedl machajac mi lekko ręka.Moje serce bylo bardzo szczesliwe myslac o tym ze mam szanse pokazac mu na co naprawde mnie stac.Mnie nowego wojownika zielonego szmaragdu.

za-zycia : :
wrz 12 2004 Pocztek mojego treningu
Komentarze: 0

Podczas kolejnego spotkania z Linseyem w starym opuszczonym hangarze nie balem sie juz niczego.Wiedzialem ze musze odtad byc stanowczy i zdecydowany gdyz inaczej nie osiągne celu jaki jest mi pisany.Po wejsciu do hangaru nie zastalem nikogo.Wchodzac dalej patrzylem uwaznie na kazdy bok rozjasniajacy sie w moich oczach.Spoglądajac na sam srodek ujzalem maly amulet na sznureczku.Zaciekawiony znaleziskiem podszedlem blizej by chociaz troche lepiej sie przyjzec.
Wtedy to zostalem trafiony 1 workiem z piaskiem Nie udalo mi sie odskoczyc ale swiadomie poturlikalem sie na dalsza pozycje.Wstalem unikając uderzenie kolejnego worku piasku.Lecialy na mnie raz po raz trafiajac calkiem celnie w moja postac.
- Chcesz dostac amulet ? to sproboj go sobie wziąść -krzyknal Linsey umiejscowiony na wysokiej betonowej konstrukcji
Kazda proba dojscia do amuletu kosztowala mnie kolejnym trafieniem worka.Po godzinie prob padlem zmeczony na ziemie.Nie mialem sily wstac ani krzyknac stop.Linsey bacznie obserwowal moja postawe niezmiennie zimnym wzrokiem.Czas powoli lecial a ja scieralem piasek z twarzy.
- Zacznij myslec o worku a nie o amulecie.Nie cel jest teraz najwazniejszy tylko przeciwnik ktorego musisz pokonac.
- Te worki leca za szybko..cholera...nie,nie poddam sie.
Wstalem ocierajac resztki piasku z wlosow i ruszylem do kolejnego natarcia.Zaczalem teraz cofac sie zamiast przyblizac do celu.Skoro nie moge ich uniknac to moze bede w stanie je zniszczyc? Pierwsze moje ciosy nie byly celne tak samo jak i kolejne.Prawdopodobnie bylem jeszcze za slaby zebym mogl je zniszczyc.Zmieszany i wykonczony nie wiedzialem co robic.Skupie sie na worku,tak wlasnie tak.Kazdy z workow byl taki sam i lecial dokladnie tam gdzie ja sie poruszalem.Jednak co jakis czas udawalo mi sie uniknac nalotu ktory na mnie zmierzal.Niemal slyszalem jak kazdy z nich leci w moja strone.

-Jesli nie moge ich pokonac sila to stane sie bardziej nieprzewidywalny - powiedzialem do siebie cicho.

Zaczalem biec w strone amuletu droga okręzna.Omijalem worki za pomoca sluchu.Gdy coraz to kolejny nadlatywal slyszalem szmer raz to z prawej,raz to z lewej strony.Amulet byl coraz blizej.Zrobilem wyskok rozwalajac ręka ostatnia latajaca przeszkode.Nagroda za wytrwalosc byla juz moja.

-Dlugo to trwalo Dragonie.Sam widzisz ze jeszcze musimy duzo pocwiczyc bys mogl zabic chocby zwyklego smiertelnika - goroco z usmiechem powiedzial Linsey - chodz za mna.
Opiekun zaprowadzil mnie na drugi koniec hangaru ktory byl o wiele bardziej zniszczony od 1 czesci.Wystajace pręty i czesci betonowych plyt utrudnialy nam przejscie.
- Moglbym kazac ci wysprzatac ten caly szmelc jednak nie mam ochoty czekac tydzien az wreszcie podniesiesz pierwsze wieksze kamyczki -zasmial sie i stanal w bezruchu - Mamy jeszcze 5h do ranka jednak dzis nie wrocisz do domu na sniadanie.Wloz na siebie amulet i czekaj.
Nauczyciel wzial do reki dziwna laske i wyskoczyl na najwyzszy kamien ktory znajdywal sie na samym srodku rumowiska.Zaczal rysowac okrąg zielonym promieniem ktory wprost wylatywal z dziwnego przedmiotu.

-To jest kolo ktorego nie mozesz przekroczyc.Jesli to zrobisz amulet ktory masz na szyji zacisnie sie tak mocno ze sie udusisz.Życze ci powodzenia w unikaniu tych promieni.
Kierujac ruszczka na mnie zaczal szczelac krotkimi wiązkami promienia ktory rozwalal wszystko na swojej drodze.Widzac co sie szykuje zaczalem uciekac omijajac coraz to nowsze przeszkody.Linsey nie przestawal celowac do mnie swoja bronia.Biegalem szybko i skutecznie gdyz tylko tak moglem sie utrzymac przy zyciu.Z pewnoscia trafienie takiego promienia zrobilo by dosc mocne obrazenia na mojej skorze.Czas lecial szybko a ja nie czulem sie wcale lepiej.Rozdrobiony gruz wbijal mi sie w nogi raniąc coraz bardziej.Po 3h kiedy to juz padlem na ziemie moj nauczyciel dal sobie spokoj.Zlecial do mnie w swojej czarnej pelerynie troche ubrudzonej od kurzu i chwycil mojego czola.Regenerujaca sila zaczela wplywac do mojego organizmu.Po chwili wstalem jednak oprucz chodzenia nie moglem juz nic zrobic.
- Czemu do mnie szczelales? jaki to mialo cel? nic nie rozumiem,ja moglem zginąc. - spytalem
- patrz
Machając kijem zobaczylem przed swoimi oczami kawalek jakby ekranu telewizyjnego.W srodku bylem pokazany ja i moja ucieczka przed raniącymi promieniami.Obraz chyba nie byl dobrze nagrany gdyz co jakis czas wydzialem jak znikala moja postac w mgle a nastepnie po chwili sie znowu pojawiala.
- To nie mgla ani bledy w obrazie - powiedzial - to caly czas biegniesz ty momentami wyprzedzajac obraz jaki jest odbierany przez oko czlowieka.Ćwicząc i doskonalac ta umiejetnosc bedziesz sie szybciej poruszal podczas walki.Umiejetnosc ta doskonalona z czasem kiedys moze ci uratowac zycie.Na dzis juz koniec treningu.Zawiń nogi w liście klonu i nie wychodz z domu.Przyjde do ciebie gdy nadejdzie odpowiednai pora.
- Ostatnio widzialem dziwnego osobnika z czarna dusza ktory byl w doskonalym humorze patrzac na mnie - zaczalem mowic

- Zapomnij - odpowiedzial Linsey i odszedl jak zwykle bez wyjasnienia.
Do domu wracalem o wiele wolniej niz zwykle.Postanowilem wsiasc w popoludniowy autobus jednak mina ludzi na przystanku nie byla zbyt ciekawa.Moje stopy owinięte liścmi i paroma tasiemkami nie wygladaly zbyt normalnie.Caly czas sie zastanawialem kim jest Linsey i czemu nie chce zebym sie odzywal.

za-zycia : :
wrz 12 2004 Kodeks honorowy Koracel
Komentarze: 1
 

Biale promienie slonca powoli oswietlaly moj pokoj.Ptaki zaczely spiewac kiedy to zadzwonil budzik.Byla juz 7 rano a ja ciagle nie moglem usnąc.Wstalem energicznie i ruszylem w strone kuchni.Rodzice juz byli na nogach i pijąc kawe wpatrywali sie w moja postac.

-Dobrze spales synu? - spytal ojciec

-Tak tato bardzo dobrze mi sie spalo - sklamalem obojętnie

Chwycilem za kubek i zaczalem sobie nalewac kawy gdy to tata wstal i szybkim krokiem podszedl do mnie

-Co to jest na twojej ręce?czy ja o czyms nie wiem? -krzyknal

Popatrzylem na reke ze zdziwieniem i zobaczylem dziwy tatuaz w okolicy wierzchniej części mojej dloni.Mial kształt szmaragdu i wygladal jakby byl wypalony.Kontury kamienia byly czarno-zielone.

-Tato to,to tylko taki maly tatuaz zrobiony pisakiem - jękając powiedzialem

-Nalepka? i myslisz ze mnie takim wytlumaczeniem nabierzesz? marsz do swojego pokoju -odpowiedzial

Wzialem kawe w kubku i poszlem do swojego pokoju.Po wejscu usiadlem na krzesle i wnikliwie zaczalem badac moj nowy tatuaz.Wtedy to pojawil sie Linsey.
-Kazdy z nas ma taki tatuaz i nawet nie proboj sie go pozbyc gdyz moze to sie zle skonczyc -wpatrując sie w moja reke mowil dalej - twoi rodzice nie beda juz na to zwracac uwagi gdyz zalatwilem cala sprawe.Czekam na ciebie wieczorem,mam nadzieje ze sie pojawisz.

Jak szyko sie pojawil tak szybko znikl.Mial tym razem na sobie biala szate i bylem w stanie zobaczyc jego cala twarz.Na oko mial 30 lat i 190cm wzrostu.Byl ogolony ale miał lekka brudke ktora byla koloru czarnego.Jego blond włosy powiewały na wietrze zasłaniając co jakis czas oczy koloru zielonego
..Nie mial blizn ani zmarszczek jednak na jego twarzy mozna bylo zobaczyc wielkie zmeczenie.Po wyjsciu z pokoju rodzice juz nie pytali sie o tatuaz jakby nie pamietali co sie stalo dzis rano.Po sytym sniadaniu wrocilem do pokoju i ciagle siedziąc w domu wykonywalem codzienne czynnosci typu sprzatanie,granie na komputerze czy ogladanie tv.Moj pokoj nie byl taki jak inne.Na scianach mialem wiele plakatow z wojownikami i pare normalnych z filmow.Na tablicy korkowej plan lekcji oraz zapowiedzi najnowszych filmow + mase karteczek.Moje codziennie miejsce pracy skladalo sie z skorzanego krzesla i czarnego biurka z lampka w ksztalcie grzybka.Zbytnio nie dbalem nad wygladem swojego malego pomieszczenia dlatego czesto moje 4konty wygladaly jak wygladaly....
Po ogladnieciu jakiegos filmu w telewizorze ruszylem w strone miejsca spotkania.Stary hangar jak z jakies powiesci stal przedemna otworem.Pewnym krokiem otworzylem stare pordzewiale drzwi i wszedlem do srodka.Linsey juz czekal na mnie.
-Podejdz tu i sluchaj uwaznie - powiedzial tu jakby nas ktos mial podsluchiwac
Ruszylem w jego strone omijając metalowa konstrukcje utrzymujące caly hangar.
-Dzis nauczysz sie czegos o walce i umiejetnosciach przetrwania.Masz tu ksiazke i czytaj.Jak przeczytasz mozesz wracac do domu.
Linsey energicznym ruchem zucil w moja strone stara ksiazke w skorzanej oprawie a nastepnie odszedl w mroku.Czyzby mu nie zalezalo zbytnio na moim treningu? Nie wiem i jak narazie nie jestem chętny sie dowiedziec.Otworzylem ksiazke i zaczalem czytac spis tresci:
1.Kodeks wojownikow zielonego szmaragdu.
2.Sztuki walki w teorii
3.Jak przetrwac nie dajac sie złapać
4.Potrzebne wskazowki dla nowo wybranych
5.Opanowanie daru widzenia duszy
Ksiązka byla bardzo stara i zniszczona.Z pewnoscia pisana ręcznym pismem gdyz mozna bylo dostrzec na niej liczne zawachania piora.Po wczytaniu sie w kodeks zaznaczylem w pamieci pare najwazniejszych praw jakimi kieruje sie kazdy Koracel w swiecie smiertelnikow:
1.Nigdy nie zabijaj bliznego swego lecz szanuj go jak innego dobrego.
2.Uzywaj miecza i umyslu skromnie by w razie potrzeby wykazac pelnie sil.
3.Ujawnienie swojego oblicza blizniemu bedzie zawsze surowo karane
4.Nigdy nie ingeruj w wole Panow Ziemi by nie zaznac ich gniewu
5.Prywatne zycie koracela jest jedynie jego sprawa w jaka nie wolno ingerowac.

Po przeczytaniu wszystkich praw przeszlem na kolejna strone na ktorej widniał text napisany krwia ,,Zabij by sam nie zostac zabitym''.Kolejna wzkazowka ktora miala mi pomoc przetrwac czy glupi text dla zartu? przekonam sie z pewnoscia wkrotce.Ksiazka sama w sobie nie byla dluga lecz posiadala bardzo wiele przydatnych i ciekawych informacji ktore otworzyly mi oczy na nowe warianty walki i przetrwania.Wypadalo by to wszystko teraz wprowadzic zycie jesli oczywiscie Linsey pozwoli.Ale czy to zrobi dowiem sie nastepnej nocy kiedy to nie dam sie znowu zatrzymac z ksiazka w ręku.Wracajac do domu bylem zdziwiony ruchem jaki panowal na ulicach.Wielkie grupki czerwono-błękitnych dusz zastawialy lawki i latarnie.Chcąc wczesniej wrocic postanowilem przejsc tunelem lączącym ulice i szyny kolejowe.W tunelu bylo ciemno i kapala woda lejąca sie z nieszczelnych rur.Wychodząc z tunelu trafilem na dziwna osobe o wygladzie lumpa czy zwyklego pijaczyny.Wpatrywal sie na mnie a jego czarna dusza lekko falowala z kazdym oddechem.Smiał sie mi prosto w twarz nie robiąc zadnego ruchu.Ja zastraszony sytuacja wybieglem szybko z tunelu i szybko dobieglem do domu.Kto to byl?

 

za-zycia : :
wrz 12 2004 Zniewolony Aniol
Komentarze: 0

 Wczoraj mialem dziwny sen,zreszta przez wiekszosc nocy nie spalem.
W moim snie Anioł w bialo-czarnej szacie chcial cos do mnie powiedziec,cos mi przekazac jednak jakas niewidzialna istota ściskala mu gardlo i nie byl w stanie.
Ślad po wczorajszym przedmiocie zostal :ma wyglad malego zielonego szmaragdu.

za-zycia : :
wrz 12 2004 Czerwono-niebieska aura
Komentarze: 0
 

Myslicie ze dziwny sen to bylo cos bardzo niezwyklego?to sluchajcie reszte dzisiejszego dnia.

Myslalem ze to bedzie normalny dzien jak zawsze.Wstaje ubieram sie i ide na autobus.
Wchodze i jak zawsze zajmuje miejsce w srodku.Autobus ruszyl a ja popatrzylem sie w przod.
Nie bylem pewny tego co zobaczylem.Osoby w autobusie nie byly juz takie same jak zawsze.Bylem w stanie zobaczyc jakas dziwna aure w kolorze czerwono-błękitnych w okolicach ich brzucha.Dziwne i niewytlumaczalne.Kazdy z nich posiadal taka sama aure ale zachowywali sie normalnie jakby to byl codzienny dzien.
W polowie drogi przerazony popatrzylem na przystanek.Pelno ludzi z taka sama aura i jeden dziwny osobik przemykajacy sie miedzy przystankiem z aura w kolorze bialym?tak bialym.
Podczas powrotu ze szkoly widzialem go jeszcze pare razy jak skaradal sie z dala odemnie.
Obserwowal mnie?czekal na dobry moment? nie wiem..
Wrocilem do domu i zastalem siostre w kuchni.Miala taka sama aure jak reszta ludzi.
Bez slowa wrocilem do swojego pokoju.Teraz siedze i czekam na kolejne dziwne wydarzenia.Juz wiem ze nigdy nie bedzie tak samo...

 

za-zycia : :